BUDOWLANY PRZEKRĘT GDAŃSKICH SAMORZĄDOWCÓW

Były prezydent Gdańska Franciszek Jamroż i jego zastępca Dariusz Śmiałkowski zostali skazani na trzy lata więzienia oraz grzywnę po 20 tys. zł – za wzięcie ponad 48 tys. marek od niemieckiej firmy, znanego producenta systemów ociepleń.

Taki jest prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, potwierdzający ustalenia sądu pierwszej instancji z grudnia 2003 roku. Jak wynikało z przedstawionych przez prokuraturę dowodów, w 1993 roku Roman Grzenia, ówczesny szef komisji gospodarki Rady Miasta Gdańska, a zarazem członek rady nadzorczej Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (GPEC), nawiązał kontakt z niemiecką firmą, w związku z planami ocieplenia części bloków mieszkalnych w gdańskiej dzielnicy Stogi, gdzie GPEC doznawał największych strat ciepła. Radny intensywnie lobbował patenty ociepleniowe niemieckiej firmy, mimo iż ta nie dysponowała jeszcze certyfikatem umożliwiającym stosowanie ich w Polsce.

Z inspiracji zainteresowanego tym kontraktem prezydenta Franciszka Jamroża, w grudniu 1993 r. doszło do spotkania bydgoskiego przedstawiciela niemieckiej firmy z wiceprezydentem Dariuszem Śmiałkowskim. I właśnie wtedy ten ostatni miał zażądać od kontrahenta “prowizji” w wysokości 15 – 20 procent wartości kontraktu na zakup technologii, materiałów i wykonanie prac ociepleniowych na Stogach. Ostatecznie ustalono równowartość 10 procent sumy kontraktu, czyli ponad 48 tys. marek. Taka kwota została w maju 1994 roku przelana na nielegalne prywatne konto prezydenta Jamroża w jednym ze szwajcarskich banków. Grzenia otrzymał za swoje “pośrednictwo” 9 tys. marek. Wobec niego sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary z uwagi na przyznanie się do winy i zrelacjonowanie, jak doszło do przekupstwa. Został on skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Czwarty uczestnik tej afery, biznesmen Wiesław Tazbir został skazany w osobnym procesie w Bydgoszczy. Miał być, obok Grzeni, drugim pośrednikiem w przekazywaniu łapówki.

Franiszek Jamroż twierdzi, że jest niewinny, Dariusz Śmiałkowski uważa, że nie miał z tym nic wspólnego i że padł ofiarą bliżej niesprecyzowanej zemsty politycznej.



Źródło: Gazeta Wyborcza, Dziennik Bałtycki z dnia 23 września 2004 r.
kujawsko-pomorskie pomorskie